niedziela, 27 marca 2016

Wiosennie...

Dzisiejszy post dedykuję mojemu absolutnemu tulipanowemu guru:).

Moje kwiaty zapewne nigdy by nie powstały gdyby nie piękne tulipany podpatrzone u Ani i prezent od Niej - mój związek z masą Fimo do łatwych nie należy, ciężko mi się z nią pracuje, nic nie wychodzi mi do końca tak jakbym chciała i powoli dochodzę do wniosku, że to jednak miniaturowe meble i budowle są moim przeznaczeniem...

No, ale mając w dłoniach wzór doskonały tym razem poszło łatwiej i oto dzisiaj mogę pokazać efekty mojego plagiatu;)...

...mam nadzieję, że moje bezczelne naśladownictwo zostanie mi wybaczone...






piątek, 25 marca 2016

Właściwe proporcje

W życiu jak w miniaturach - proporcje są ważne.

U mnie jednak jest z tym duży problem, przynajmniej jeśli chodzi o gotowanie i pieczenie - nigdy nie wychodzi mi taka porcja jaką sobie założyłam, nigdy nawet nie zbliżam się do założonej porcji - mój mąż z uporem godnym lepszej sprawy twierdzi, że powinnam gotować dla pułku wojska... no cóż... w tej kwestii chyba akurat ma rację;)...

Miała być baba wielkanocna - jest baba i to więcej niż jedna;)

Z okazji zbliżających się Świąt życzę Wam... właściwych proporcji - we wszystkim co robicie:)

PS. Lecę gotować rosół - kurcze (nomen omen) - oczywiście na dwa gary, bo w jednym moja "porcja" się nie mieści;)





sobota, 19 marca 2016

Reprymenda;)...

Jak w tytule - dostało mi się ostatnio od Dziecia;)...

- Mamo! Niedługo Święta, a ja Ż A D N E G O koszyczka, ani pisanki dla lalek nie mam, a ty jakieś papryczki robisz (niestety słowo pisane nie jest w stanie oddać tonu bezbrzeżnej pogardy z jaką słowo papryczki przez Dziecia wyplute nieomal zostało;)) - na papryczki jeszcze będzie czas!... Zróbmy proszę koszyczek...

No w sumie racja;) - spuściłam głowę i zabrałam się karnie za klejenie koszyczków z trudem powstrzymując się od wybuchu niekontrolowanej radości (podobno niepedagogiczne bardzo;)).

Niestety koszyczki nie są wyplatane, ale klejone właśnie, ale efekt i tak jest całkiem niezły, a frajdę podczas ich robienia miałam sporą (podejrzewam, że dużo większą niż miałabym przy wyplatanych) - po prostu robi się je błyskawicznie, a efekt jest całkiem realistyczny.

Zresztą - oceńcie sami:)

Tutaj całość produkcji...



Do święconki (fimowe jajka Dzieć już w ilościach hurtowych produkuje;)), łazienkowe (obiecałam jeszcze szafkę do nich dorobić) i glamour;) - wszystkie na dzieciowe zamówienie:)...


A te już bardziej w moim stylu - te podłużne planuję wykorzystać do układania kwiatów ciętych w oranżerii.





sobota, 12 marca 2016

Na ostro;)...

Obiecałam papryczki? – oto papryczki, cały krzak papryczek:)
(wiem, wiem, powinnam jeszcze popracować nad kształtem liści, a na razie umówmy się, że to taka odmiana;))

Doniczkę wykonałam z patyczka laryngologicznego,  wkład do doniczki z gąbki florystycznej (do kompozycji kwiatowych ze świeżych kwiatów ciętych - gąbka świetnie nadaje się też do podtrzymywania podczas wypiekania wszelkich roślinek/gałązek z fimo), same papryczki zaś z masy Fimo/Sculpey i druciku florystycznego.
Roślinka jest niewielka, ale pochłonęła mnóstwo czasu - papryczki dłubnęłam w jeden wieczór, za to liście i same gałązki przysporzyły mi sporo problemów.

Tutaj w towarzystwie trzech skrzynek wykonanych przeze mnie również w ostatnim czasie.
Wbrew moim oczekiwaniom, robienie skrzynek nie było czynnością szczególnie relaksującą – winną okazała się balsa o twardości większej chyba niż przeciętne sosnowe listewki (wiedzieliście, że balsa ma różne stopnie twardości? – ja nie miałam pojęcia i w efekcie przeszłam dość bolesny, przyśpieszony kurs obróbki balsy;)).
Działając w dobrej wierze kolega małżonek nabył dla mnie zapas balsy w dobrym sklepie modelarskim – jak się po fakcie okazało zarówno sklep jak i balsa były za dobre jak na moje potrzeby i możliwości;) -  zakupił bowiem balsę do budowy modeli szybowców/samolotów, która z racji swojego przeznaczenia podobno musi być twardsza i bardziej wytrzymała.
Mimo korzystania z profesjonalnych ostrzy modelarskich („spadek” po mężu;)) cięcie i szlifowanie tak twardej balsy nie było miłe, za to efekt końcowy jest moim zdaniem lepszy niż w przypadku balsy o mniejszej twardości (na marginesie – zbyt miękkiej też nie lubię – ciężko mi ją przeciąć w poprzek usłojenia bez nieestetycznych zapadnięć/zgnieceń).
Twarda balsa jest ciemniejsza i moim zdaniem ma ładniejszą fakturę (usłojenie jest wyraźnie widoczniejsze), słabiej i wolniej przyjmuje też kolory, co pozwala poeksperymentować z "prześwitami" kolorów.

Zapraszam do oglądania, a ja wracam do kolejnych krzaczków - tym razem pomidorowych:).










Aktualizacja z 13.03.2016 - dzisiaj wyszło słoneczko, więc szybko pstryknęłam dwie fotki - znacznie lepiej oddają barwę liści, niż te wczorajsze.