niedziela, 31 grudnia 2017

Tutek na dobre zakończenie starego roku:)

Czasu u mnie niewiele, za to zajęć i obowiązków wszelkich w nadmiarze.
Korzystając jednak z przerwy świątecznej odstawiłam na moment obowiązkowość i poczucie przyzwoitości w kąt i uszczknęłam kilka chwil tylko dla siebie i moich miniaturek.
Udało mi się również nie zapomnieć o zrobieniu (tradycyjnie kiepskich jakościowo, ale jednak) zdjęć "z placu boju" - wracam więc do Was z ostatnim (całym drugim;)) tutorialem w tym roku oraz życzeniami szczęśliwego Nowego Roku i spełnienia marzeń.

Jako, że jestem miłośniczką wosków i świec zapachowych, kwestią czasu było gdy trafią one na mój miniaturowy warsztat.
A, że lubię również kiedy moje miniaturki nie są tylko atrapami i dają choć pozór użyteczności;) - udało mi się wykonać całkiem zacnie działające i pachnące świece:).

Zapraszam do oglądania:).


NARZĘDZIA I PRODUKTY NIEZBĘDNE DO WYKONANIA ŚWIECZKI:
Wosk zapachowy
Kominek do topienia wosków zapachowych
Ostre nożyczki (małe i duże) oraz cążki do paznokci
Miniaturowy słoiczek
Cienki, mocny sznurek
Dobrej jakości wydruki etykietek zapachów
Przeźroczysta taśma klejąca
Ręczniki papierowe i patyczki do czyszczenia
Łyżeczka (ja użyłam plastikowej, spłaszczonej, do dodawkowania lekarstw)
Klej kropelka
Wykałaczka
Patyczek do szaszłyków


WYKONANIE:
1. Obcinam kawałek sznurka o długości około 6 cm, namaczam go w płynnym wosku, rozciągam aby był prosty i odkładam do wystygnięcia/zaschnięcia wosku.

 


2. Opcjonalnie (ja pomijam ten etap i umieszczam sznurek w słoiczku odrazu po wlaniu pierwszej warstwy wosku) - końcówkę nawoskowanego sznurka smaruję delikatnie klejem kontaktowym i przyklejam do spodu słoiczka delikatnie dociskając płaską stroną patyczka do szaszłyków.
Do słoiczka nalewam pierwszą warstwę rozpuszczonego wosku. Gdy wosk zacznie delikatnie tężeć przy ściankach - umieszczam knot w wosku (idealnie po środku), podpieram wykałaczką (aby nie zmienił położenia) i czekam aż wosk dobrze stężeje (to bardzo ważne - jeśli nalejemy kolejna warstwę zanim poprzednia stężeje - knot zacznie się "kłaść" na ścianki naczynia).





3. Dolewam kolejne warstwy rozpuszczonego wosku, czyszczę ścianki słoiczka, przycinam knot na odpowiednią długość (około 4 mm).

 


4. Wycinam etykietkę, przycinam pasek przeźroczystej taśmy klejącej.
Etykietkę przyklejam (stroną z nadrukiem) do taśmy, naklejam na słoiczek.





Gotowe!:)
Nie pozostaje nic innego jak tylko wypróbować i cieszyć się blaskiem ognia i delikatnym aromatem - taka świeca pali się zaskakująco długo (ja pozwoliłam się jej palić 45 minut - w tym czasie ubyło jej około 1,5 cm - zgasiłam, bo bałam się żeby ścianki słoiczka nie pękły od zbyt wysokiej temperatury).









Na córciowej łapce:)


22 komentarze:

  1. Świetny tutorial! Też muszę spróbować. :)
    Mnie najbardziej odpowiadają woski i świece Kringle.
    Zwłaszcza te o zapachu czekolady, ciastek lub przypraw korzennych.
    Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo - wszystkiego najlepszego:)
      Spróbuj - naprawdę szybko i łatwo się robi.
      Kringle mam - są ok, ale po spróbowaniu GC już żadne inne nie dają rady. Przymierzam się jeszcze do wypróbowania McCall's, ale to jak mąż pozwoli;)

      Usuń
  2. Super tutek! :)
    Wszystkiego najlepszego na Nowy Rok!

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne świece! Szczęśliwego nowego roku

    OdpowiedzUsuń
  4. Super, nie tylko ładne, ale i prawdziwie się palą!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje bardzo:)
      Przyznam, że sama byłam zdziwiona, że tak długo i bezproblemowo się pala (kiedyś eksperymentowalam już z miniaturowymi "wolnostojacymi"-wytrzymywaly najwyżej kilkadziesiąt sekund palenia).
      Lubię jak moje miniaturki działają (marzy mi sie tez domek z bieżącą wodą i kanalizacja-takie świeczki to dobra wyprawka przed większymi wyzwaniami;))

      Usuń
  5. Taki domek to by było coś! Ciekawa jestem rozwiązania zrobionego w domowych warunkach, bo na królewskim dworze to co innego - http://www.boomini.com/historia-domkow-dla-lalek.html. Sama miałam kiedyś kuchnię dla lalek (taką ściankę), gdzie był zbiornik na wodę nad kranikiem i jeśli kranik był ustawiony prosto, to leciała woda, a jeśli na bok - to nie. Kuchnia była z lat 80-tych :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba miałam identyczna!:)-metalowa, skala trochę większa niż dla barbie, z otwieranymi szafę zamiast, produkcja NRD?
      Taki domek chodzi mi po głowie właściwie od początku mojej przygody z miniaturkami-kiedyś pewnie pokusze się o wykonanie, ale wcześniej muszę się jeszcze dużo nauczyc:)...

      Usuń
    2. Zgadza się, moja też była metalowa, nawet znalazłam zdjęcie dokładnie takiej samej: https://www.wykop.pl/cdn/c3201142/comment_dMpJeRpjSyAqHFtWD7xId0Q9o7MoZWEY.jpg Do tego był spory kurczak do wkładania na ruszt. A do szafki zlewozmywakowej wkładałam wiaderko, żeby woda miała gdzie lecieć :). Miałam jeszcze sporo mniejszą plastikową ściankę z łazienką w kolorze różowym :).

      Usuń
    3. Identyczna! Kurczaka nie pamietam, ale pod roznem był wysuwany blat roboczy!:)
      Ścianki nie miałam, ale już lodówkę z wyposażeniem i dwa komplety mebli łazienkowych tak-czesc stoi teraz w domku Dziecia i dalej dobrze sluzy:)
      A z sentymentu, który obudzilas wygrzebalam jeszcze z piwnicy pralkę na baterie (duża, płaska-muszę sprawdzić czy da się teraz jeszcze wogóle takie kupic) i maszynę do szycia-ależ wspomnienia!:))))))

      Usuń
    4. Z takich starych mebelków, to pamiętam po ciotce miałam taki metalowy stół z otworem i miednicę oraz metalową wannę. A maszynę do szycia też mam! - a nawet dwie (druga po koleżance). Nazywają się Gabriela, niestety nikt nie umiał na nich szyć - nić idzie tylko z górnej szpulki i maszyna nie wiąże ściegu. Może to wada, a może robiliśmy coś nie tak - ja jestem przyzwyczajona do klasycznej 2-nitkowej.

      Usuń
    5. Hm, ja mam taką brazowo-żółta, niemieckiej firmy PIKO (to ten model o którym wspomnialas:)) i pamiętam, że szyla, chociaż potwornie się zacinala i mój tata potwornie się na nią zloscil;)
      Będę musiała sprawdzić czy nadal działa...
      Z niedziałających (a przynajmniej takich, których ja nie potrafię uruchomic) kupiłam ostatnio Dzieciowi radziecka maszynę do szycia (dla dzieci)-wykonanie cudne, cała metalowa, z drewniana podstawa-zero plastiku, tylko właśnie bez dolnej nici i nie wiem jak ja zmusić do działania!:/

      Usuń
    6. To życzę powodzenia, a jak ją rozpracujesz to poproszę o instrukcję, to spróbuję opanować moją :)

      Usuń
    7. Na tej stronce znalazłam instrukcje do mojej, jeszcze jej nie czytałam (zobaczymy co pamiętam z liceum;)), ale podejrzewam, że zasada działania była identyczna i w nrd'owskich i w radzieckich.

      http://www.theoldstuff.com/pl/zabawki/609-radziecka-zabawkowa-maszyna-do-szycia

      A niezależnie-dam znać co udało mi się zdziałać:)

      Usuń
    8. Też w liceum miałam rosyjski :). Do swojej instrukcję też mam, ale niestety znalazłam rozwiązania na brak wiązania ściegu. Może coś trzeba wyregulować? Chyba wyciągnę ją z szafy i znowu zacznę kombinować :).

      Usuń
    9. Chyba, nie powinnyśmy przyznawać się głośno do tego rosyjskiego w liceum, bo to niestety zalicza nas do grona dinozaurów;)
      Te maszyny muszą szyć!:) - na podobnej zasadzie działają maszyny techniczne do zszywania worków (np. z warzywami) - jeśli nie zawiążesz supełka to jedno pociągnięcie rozwiązuje ścieg, ale ścieg jest i trzyma.
      Pokombinuje, a jeśli się nie uda to chyba zaniosę do jakiegoś tradycyjnego punktu naprawy maszyn (na szczęście kilka się jeszcze ostało w moich okolicach:))

      Usuń
  6. To będziemy kombinować 😁

    OdpowiedzUsuń
  7. Kobieto!
    WYMIATASZ!

    a tak na marginesie -
    j.rosyjski to piękny
    język, podobnie jak
    np. ukraiński :)

    OdpowiedzUsuń
  8. zazdroszczę wam takich wspomnień...

    OdpowiedzUsuń