sobota, 13 lipca 2019

Symbolicznie...

Nie bardzo ostatnio mam czas i ochotę na wikłanie się w jakieś większe miniaturkowo-modelarskie projekty, ale że nie chciałabym też tak zupełnie utracić kontaktu z moim hobby - zdarza mi się popełnić jakaś skromną miniaturkę...

Dzisiaj jedna z tych małych form właśnie - pamiątka narodzin pewnej małej księżniczki, przyszłej świecoholiczki zapewne;).

Niech się Jej wiedzie:).












piątek, 22 czerwca 2018

Na zakończenie...

Długo mnie tutaj nie było... bo i wiele się w moim życiu działo - dobre i złe rzeczy - jak to w życiu... tym niemniej do miniaturek ostatnio głowy nie miałam.

Aż przyszedł czerwiec, a z nim zakończenie roku szkolnego - wielkimi krokami zbliżał się koniec edukacji wczesnoszkolnej Dziecia,a ja wpadłam na pomysł (oczywiście w ostatniej chwili) podziękowania wspaniałej Wychowawczyni Dziecia za trud włożony w naukę i wychowanie naszej progenitury, ale przede wszystkim cierpliwość i niewyczerpane pokłady dyplomacji w kontaktach z nami - wiecznie zaganianymi, zmęczonymi i znerwicowanymi rodzicami ;)...

Pamiętam, że jakiś czas temu na jednym z blogów natknęłam się na wielce oryginalny pomysł - podpórkę do książek z miniaturką szkolnej klasy...
...ja już oryginalna niestety nie byłam, bo pomysł skopiowałam...

...podpórka powstała w tempie iście ekspresowym jak na mnie (w piątek pomysł, w sobotę przemyślenia, w niedzielę i kawałek poniedziałku realizacja), a wszystkie elementy to wyrób własny ...

...wyszło całkiem znośnie, a Wychowawczyni Dziecia sprawiała wrażenie zadowolonej:).

Tradycyjnie już zapraszam do oglądania:).

Życzę Wam udanych wakacji, a tym którzy mają dzieci w wieku szkolnym - spotkania na swojej drodze tak wspaniałych pedagogów z jakimi nam dane było współpracować.

















niedziela, 18 marca 2018

Najnowsze wieści z placu budowy...

Wiosna za pasem, inwestorka sypnęła groszem, więc prace budowlane ruszyły z kopyta;)...

Domek rozrósł się do słuszniejszych niż zakładałam pierwotnie rozmiarów, więc na planowane wcześniej podwórko miejsca niestety zabrakło, na staroświecki wychodek również, a na dokładkę drzwi finalnie otrzymały zachowawczy brązowy kolor...

...niezmienne pozostają brudne okna we wszystkich moich domkach;)...

...no cóż może przy kolejnym projekcie, coś wyjdzie mi tak jak sobie zaplanowałam... choć mocno w to wątpię;)...

Zapraszam do oglądania postępów dotychczasowych prac...










niedziela, 11 lutego 2018

Drzwi z witrażem

Przez prawie dwa tygodnie kontemplowałam gotowy kamienny komin i dumałam nad układem całego domku, kształtem i wyglądem okien i drzwi...
...finalnie stanęło na oknie witrażowym i drzwiach z przeszkleniem kopiującym wzór okienny - jak wyszło? Sami oceńcie...

Drzwi i framuga zaprojektowane i wykonane w pełni samodzielnie - jeszcze w stanie surowym, bo nie do końca jestem pewna ich koloru (zastanawiam się nad szarą elewacją domu, dopełnioną niebieskimi lub czerwonymi drzwiami... sama nie wiem...)...




piątek, 2 lutego 2018

Kamieniołomy perfekcyjnej pani domu

W swoich miniaturowych pracach lubię wypróbowywać nowe dla siebie techniki i materiały, kombinować z nieznanymi mi wcześniej rozwiązaniami technicznymi - za każdym razem robić coś choć trochę, nie tylko wizualnie, odmiennego od poprzedniego projektu.
Stąpanie po znanym mi terenie i powielanie wcześniejszych rozwiązań prędzej czy później skutkuje nudą i zniechęceniem.

Nie miałam jakoś ostatnio pomysłu na nic nowego, stąd też zapewne brak ochoty na tworzenie nowych miniaturowych budowli.

Do czasu:) - podczas noworocznych porządków wpadł mi w ręce worek z wapiennymi kamieniami zebranymi podczas zeszłorocznej wyprawy do Bałtowa (ich zbieraniu, tradycyjnie już chyba, towarzyszyły zdziwione spojrzenia przechodniów i dziecięce pytania "na co pani to zbiera?" - tym razem nie byłam w stanie udzielić odpowiedzi konkretniejszej niż "nie wiem jeszcze, ale spróbuję zrobić z nich coś ciekawego";)).
Skała wapienna jest bardzo wdzięcznym w obróbce domowej materiałem - jest dość miękka i krucha, a jednocześnie wystarczająco twarda, żeby wykonać z niej coś trwałego.

Pomysł domku z kamienną podmurówką kołatał mi się już kiedyś po głowie, ale finalnie do realizacji jakoś nigdy nie doszło - dostępne dla mnie kamienie i kamyczki nie dawały efektu o który mi chodziło, więc dałam sobie spokój - aż do teraz...

Moja kuchnia prawie perfekcyjnej pani domu;)))) została zamieniona w mniej lub bardziej perfekcyjny kamieniołom - łupanie i dopasowywanie kamyczków i skałek to bardzo żmudna praca, ale pierwsze efekty są już widoczne:).
Zaczęłam nie od podmurówki, ale bardziej wymagającego elementu - kamiennego komina, w którym stanie metalowy piecyk typu "koza" ze stosownym oświetleniem:).
Komin wymaga jeszcze "wyciągnięcia" w górę oraz zafugowania, a nad samą podmurówką zaczynam się poważnie zastanawiać (wiadomo - moje projekty lubią ewoluować i mieć coś do powiedzenia na swój temat, a ja nie mam wyjścia i muszę się dostosować;))...

...nie wiem czy podmurówka nie spowoduje, że kamienia będzie zbyt wiele (tym bardziej, że domek duży nie będzie) i czy nie lepszy efekt osiągnę zestawiając sam kamienny komin ze ścianami w całości wykonanymi z drewna - waham się pomiędzy drewnianymi "balami" i ewentualnie ścianą z ułożonych pionowo desek - sama nie wiem...
...skończę komin i zdecyduję ostatecznie, a póki co zapraszam do obejrzenia kilku zdjęć ze wstępnej fazy projektu:).




Do łamania i kruszenia wykorzystuję zwykłe kombinerki...





Balsa i glina w menu już były, ale kamieni jeszcze nie próbowaliśmy;)... 



niedziela, 31 grudnia 2017

Tutek na dobre zakończenie starego roku:)

Czasu u mnie niewiele, za to zajęć i obowiązków wszelkich w nadmiarze.
Korzystając jednak z przerwy świątecznej odstawiłam na moment obowiązkowość i poczucie przyzwoitości w kąt i uszczknęłam kilka chwil tylko dla siebie i moich miniaturek.
Udało mi się również nie zapomnieć o zrobieniu (tradycyjnie kiepskich jakościowo, ale jednak) zdjęć "z placu boju" - wracam więc do Was z ostatnim (całym drugim;)) tutorialem w tym roku oraz życzeniami szczęśliwego Nowego Roku i spełnienia marzeń.

Jako, że jestem miłośniczką wosków i świec zapachowych, kwestią czasu było gdy trafią one na mój miniaturowy warsztat.
A, że lubię również kiedy moje miniaturki nie są tylko atrapami i dają choć pozór użyteczności;) - udało mi się wykonać całkiem zacnie działające i pachnące świece:).

Zapraszam do oglądania:).


NARZĘDZIA I PRODUKTY NIEZBĘDNE DO WYKONANIA ŚWIECZKI:
Wosk zapachowy
Kominek do topienia wosków zapachowych
Ostre nożyczki (małe i duże) oraz cążki do paznokci
Miniaturowy słoiczek
Cienki, mocny sznurek
Dobrej jakości wydruki etykietek zapachów
Przeźroczysta taśma klejąca
Ręczniki papierowe i patyczki do czyszczenia
Łyżeczka (ja użyłam plastikowej, spłaszczonej, do dodawkowania lekarstw)
Klej kropelka
Wykałaczka
Patyczek do szaszłyków


WYKONANIE:
1. Obcinam kawałek sznurka o długości około 6 cm, namaczam go w płynnym wosku, rozciągam aby był prosty i odkładam do wystygnięcia/zaschnięcia wosku.

 


2. Opcjonalnie (ja pomijam ten etap i umieszczam sznurek w słoiczku odrazu po wlaniu pierwszej warstwy wosku) - końcówkę nawoskowanego sznurka smaruję delikatnie klejem kontaktowym i przyklejam do spodu słoiczka delikatnie dociskając płaską stroną patyczka do szaszłyków.
Do słoiczka nalewam pierwszą warstwę rozpuszczonego wosku. Gdy wosk zacznie delikatnie tężeć przy ściankach - umieszczam knot w wosku (idealnie po środku), podpieram wykałaczką (aby nie zmienił położenia) i czekam aż wosk dobrze stężeje (to bardzo ważne - jeśli nalejemy kolejna warstwę zanim poprzednia stężeje - knot zacznie się "kłaść" na ścianki naczynia).





3. Dolewam kolejne warstwy rozpuszczonego wosku, czyszczę ścianki słoiczka, przycinam knot na odpowiednią długość (około 4 mm).

 


4. Wycinam etykietkę, przycinam pasek przeźroczystej taśmy klejącej.
Etykietkę przyklejam (stroną z nadrukiem) do taśmy, naklejam na słoiczek.





Gotowe!:)
Nie pozostaje nic innego jak tylko wypróbować i cieszyć się blaskiem ognia i delikatnym aromatem - taka świeca pali się zaskakująco długo (ja pozwoliłam się jej palić 45 minut - w tym czasie ubyło jej około 1,5 cm - zgasiłam, bo bałam się żeby ścianki słoiczka nie pękły od zbyt wysokiej temperatury).









Na córciowej łapce:)