niedziela, 9 października 2016

Znowu drzwi;)...

...choć tym razem nie do lasu, a do halloween'owej kawiarenki/sklepiku...
...nie mogę się zdecydować jakie finalnie ma być przeznaczenie nowego lokalu, tym bardziej, że jak to u mnie - pierwotny projekt zaczął ewoluować, żyć własnym życiem, wymknął się spod kontroli i ma się już nijak do pierwotnych założeń.

A wszystko przez tytułowe drzwi - miały być subtelnym uzupełnieniem malutkiego sklepiku w stylu rustykalnym, ale że nie mogłam się zdecydować na jeden z dwóch zaprojektowanych wzorów przeszklenia - zrobiłam oba, "do wyboru", co oczywiście tylko pogorszyło sprawę;)...

Z małych wejściowych drzwiczek zrobiły się wielkie przeszklone, dwuskrzydłowe drzwi, które nie bardzo pasują już do rustykalnego, filigranowego kioseczku, a budynek, który pierwotnie miał zajmować mniej więcej 1/4 powierzchni podstawy, finalnie zajął 3/4 jej powierzchni (niezłomna pozostałam jedynie w kwestii wielkości samej podstawy - 24X24 cm - oczywiście, fakt, że kolega małżonek stanowczo odmówił przycięcia większej płyty nie miał na to żadnego wpływu;))...

...i tak sobie dryfujemy - ja i moje drzwi - w stronę mrocznego, wiktoriańsko - gotyckiego sklepiszcza...

Uffff... czy Wasze projekty też przejmują nad Wami kontrolę?;)

A tutaj już feralne drzwi - wykonane ze szkła katedralnego w technice tiffany.

Kolejny raz, tym razem już celowo posłużyłam się (zupełnie niezgodnie z regułami sztuki) połączeniem taśmy z miedzianym spodem i czarnej patyny. Na zdjęciach jest to niestety słabo widoczne, bo brakowało słońca, ale w efekcie udało się uzyskać ładne miedziane refleksy, przy jednoczesnej wyrazistej oprawie...



8 komentarzy:

  1. Oczywiście, że często projekty przejmują nade mną kontrolę i głowię się potem, jak z tego wybrnąć! Te drzwi są wspaniałe! Chciałabym mieć taki talent, chęci i cierpliwość! Super!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie wyjście zazwyczaj jest tylko jedno - brnąć dalej co by się nie działo;)...
      Dziękuję:)
      Rzemieślnik ze mnie, niestety artyzmu we mnie zbyt wiele nie ma, a cierpliwości jeszcze mniej;) ale lubię to co robię, paradoksalnie miniatury pozwalają mi się wyciszyć i nabrać dystansu do problemów dnia codziennego...

      Usuń
  2. Największą kontrolę miałam (!czas przeszły :)) nad ostatnim szyciem, zaplanowałam sobie serię jesiennoświątecznych ubranek i prawie udało mi się tego trzymać. Prawie bo niespodziewanie ubranka rozszerzyły się o wianki na głowę, a tu już popłynęłam. Potrzebuję nowych sukienek, w nieco innym stylu, które pasowałyby do tych wianków :) Fajne to jest, takie zbaczanie z kursu, ale jak to zawsze bywa z takim zbaczaniem - dokłada się sobie tylko roboty i poświęca masę więcej czasu na jakotakie naprostowanie :)
    ALE - jakbym miała takie efekty jak Ty, w rozwijaniu pomysłów, to nic tylko robić i rozwijać :D o wenę się nie ma co martwić, zdolne ręce same wszystko zrobią bez udziału głowy :D to jest najfajniejsze :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoje kiecki dodatków nie potrzebują - bronią się same:)
      Nie mogę się już doczekać wiankowej kolekcji:)

      Wenę mam, tylko weekendy za krótkie, a w tygodniu to tylko drobne rzeczy mogę robić, bo bym się w pracy nosem podpierała:((((

      Usuń
    2. To tak jak u mnie, w tygodniu niewiele, a weekendy różnie :) ale zawsze coś do przodu :)

      Usuń
  3. bardzo lubię motyw pajęczyn

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja uwielbiam pajęczyny, kolory jesieni, liście - te szeleszczące pod stopami i te wirujące w powietrzu podczas spacerów leśnymi ścieżkami, wrzosy, jesienne mgły, rześkie poranki, zapach palonych liści... ech... rozmarzyłam się, a do jesieni jeszcze tyle czasu:(....

      Usuń
    2. ja noszę w sobie cały rok wspomnienie dźwięków,
      zapachów i faktur Pani Jesieni - choćby zwykłe
      niezwykłe nasionko dębu - aromat ziemi z korą,
      skrzyp pocieranej czapeczki podczas próby zdjęcia
      i dotykalna łagodność powierzchni zarówno ziarna
      jak i pokrywki z antenką :)))

      to, o czym piszesz - zawsze mnie na ułamek sekundy
      obezwładnia - zapach palonych liści i wilgotnej
      aury potrafi mnie w samym środku miasta porwać
      mentalnie w zupełnie inny wymiar...

      Usuń