Z założenia, niniejszy blog ma być miejscem w którym chciałabym pokazywać Wam wyniki (czasem lepsze, czasem gorsze:)) moich rozmaitych aktywności - będzie więc trochę miniaturowych domków, wnętrz i lalek, trochę witraży i trochę szycia, a czasami (w przerwie między jedną, a drugą dietą;)) - coś słodkiego:)...
Słowem - wszystko co składa się na mój własny, prywatny bałagan - zapraszam:)
W czwartek nadeszła długo oczekiwana chwila - odebrałam z poczty małą paczuszkę (obyło się bez podatków, cła i innego zła - szczęście początkującego;)). W domu rozpakowałyśmy z Dzieciem zawartość i... jakoś tak na razie krążymy koło pudeł, onieśmielone obecnością nowych domowników:). Maluchy są pocieszne - jeden (Doll Leaves, Cherry) znalazł już właścicielkę i zyskał imię - panienka trafiła do córki i stała się Oliwią:). Moja (Doll Leaves, Alex) - zamyślona, tajemnicza i nadal bezimienna, ale mamy czas - poczekam, aż sama mi powie jak ma właściwie na imię;)... Są niesamowite - nawet bez makijażu, włosów i ubrań - a może właśnie dlatego, że takie saute:)...
Cóż tu dużo mówić - dzisiaj pokój dziecięcy (jeden z dwóch - obecnie już zbyt mały - wiadomo, rodzina się powiększa:)) Na potrzeby sesji lekko ogarnięty - zazwyczaj panuje w nim bałagan jak w najprawdziwszym dziecięcym;)... To pomieszczenie stanowi chyba największą "zbieraninę" lalkowego domku - jedynie piętrowe łóżko, pościel i książeczka są produkcji własnej, pozostałe z ruchomych elementów to zdobycze "kinder-jajkowe", oryginalne wyposażenie lalkowe i inne bliżej niezidentyfikowane... Zapraszam do oglądania:)
A jako "bonus" - łazienka - nie poświęcę jej odrębnego posta, bo nijak nie mogę jej ładnie obfocić (to przez to lustro na tylnej ścianie, które odbija pokój mojego Dziecia:(...)