W każdym razie na ratunek zdesperowanej matce przyszły gry planszowe i masa fimo:) - kleimy drugi dzień - Dzieć robi róże (oczywiście różowe), a ja tulipany - też oczywiście różowe, bo dla córki, na poprawę humoru i "na zdrowie":)
Oto rzeczony bukiet zdrowotny (przechwycony na chwilkę do zdjęcia, bo znalazł już swoje stałe miejsce w domku dla lalek córki:)).
Zachwycam się *.* a Dzieciowi zdrowia życzę :) zrób pokapoka różyczek też :)
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie:)
UsuńNo, z tym jest właśnie problem, bo Dzieć zaczyna przebąkiwać, że swojego bloga by "bardzo chciała - poprosi znaczy się";) i trzyma foty swoich prac na tą okazję;)
kolejne fajne kwiatuszki!
OdpowiedzUsuń